Jak w The Metropolitan Museum of Art zachwyciła mnie szafa Sary Berman (Sara Berman’s Closet at the Met Museum)

Chyba nie bardzo potrafię mówić o dziełach sztuki. Mam wrażenie, że moja ekscytacja dotycząca Pieśni Jana Kochanowskiego, spotyka się z lekkim uśmieszkiem politowania wśród moich uczniów. Nie czuję potrzeby bycia zrozumianą. Wiem, co mnie porusza.

Nie jestem ponadprzeciętną znawczynią sztuki współczesnej i dawnej. Orientuje się, rozróżniam artystów i style, sądzę, że na tyle na ile człowiek ogólnie wykształcony powinien. Jeśli coś mnie zainteresuje, szukam, nie zawsze wiem, ale jak to wiecznie powtarzał mój tata: “nie wiem, ale wiem, gdzie to znaleźć.”

Chyba nie mam sprecyzowanego gustu, podobają mi się rzeczy bardzo różne, zarówno w architekturze, filmie, rzeźbie, malarstwie jak i ubiorze. Nosiłabym kosmiczną, srebrną kurtkę, niezależnie od oceniających spojrzeń przechodniów.

Sztuka mnie jednak porusza, zdarza się, że zaskakuje i wzrusza. Nie łkam nad  “Czarnym Kwadratem” i nie zawsze sztukę rozumiem. Szanuję intelektualne podejście do niej, chociaż nie jest mi chyba zbyt bliskie. Uważam, że obcowanie ze sztuką zwiększa wrażliwość, podobnie jak obcowanie z naturą. Jestem wdzięczna moim rodzicom za to, że ciągali mnie z siostrą po galeriach, cmentarzach, muzeach. Nie był to czas stracony.

Chociaż odwiedzanie galerii jest dla mnie przyjemnością, nie pamiętam kiedy ostatnio dzieło sztuki zrobiło na mnie ogromne wrażenie, sprawiło, że westchnęłam, zatrzymałam się i poczułam się tam, gdzie być powinnam.

Tak się w końcu  stało niedawno, w The Metropolitan Museum of Art, na początku listopada, pod koniec mojego wymarzonego od lat pobytu w Nowym Jorku.

Nieoczekiwanych wrażeń dostarczyła mi Szafa Sary Berman (Sara Berman’s Closet ).

Jakby ktoś nagle zapalił światło i powiedział: zatrzymaj się!

Trudno opisać mi ten moment, ale spojrzałam, westchnęłam i usiadłam na ławeczce, która znalazła się tuż na przeciwko tej przedziwnej szafy. Wrażenie trudne do opisania. Patrzyłam sobie na to miejsce, próbując ogarnąć pomysł wstawienia czyjejś szafy do nowojorskiego muzeum i w sumie odpowiedzi nie było.

Co to jest w ogóle za pomysł? – to pytanie nie dawało mi spokoju

Jest to po prostu czyjś pomysł i ktoś to po prostu zrobił. – odpowiedziałam sobie

I chociaż nie bardzo rozumiałam, to czułam, że to właśnie przyszłam tam zobaczyć.

Rzeczy poukładane w porządku, na swoim miejscu, ubrania, drobiazgi ważne i cenne dla ich właścicielki, ani mniej ani więcej. Było ich tylko tyle ile potrzeba, wszystkie poukładane, czyste, gotowe do użycia, ale już nieużywane, bo Sary Berman już nie ma. Zmarła w 2004 roku.

To miejsce, ten kawałek czyjegoś życia i historii dotknął mnie, zostawił we mnie ślad i zastanowił. Może właśnie na tym polega prawdziwa sztuka? Zadaje pytania, nie zawsze daje odpowiedzi.

Do mnie przyszły takie rozmyślania: Czego potrzebuję? Jakie rzeczy są ważne? Co sprawia, że potrafię się cieszyć? Czy potrzebuję mieć dużo?

To dało mi to miejsce i czyjś pomysł na pokazanie Szafy Sary Berman (Sara Berman’s Closet). Pomysł, który być może komuś się nie spodobał, wydał się absurdalny, jednak pomimo tego został urzeczywistniony.

Oto kilka zdjęć Szafy Sary Berman. Poniżej kilka informacji o tym eksponacie, część z nich doczytałam już po odwiedzeniu The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Wystawę można było oglądać do 26 listopada 2017 roku.

 

Informacja znajdująca się obok wystawy.

Jak można dowiedzieć się z filmu, który zamieszczam poniżej, Sara Berman była emigrantką. Po 38 latach małżeństwa opuściła dom pełen rzeczy, które znała i przeprowadziła się do bardzo skromnego mieszkania w Greenwich Village w Nowym Jorku. Okazało się, że nigdy nie była bardziej szczęśliwa. Jak mówią o tym jej córka i wnuk, którzy byli autorami wystawy, był to pierwszy moment w jej życiu, kiedy miała swoją własną przestrzeń i możliwość by tak naprawdę wyrazić siebie. Wtedy też postanowiła, że będzie ubierała się tylko na biało, a wszystkie rzeczy przechowywać będzie w rygorystycznym porządku.

“Gdy moja mama zmarła w 2004 roku, jedną z mojej pierwszych myśli było – musimy pokazać jej szafę. W naszych oczach było to najprawdziwsze dzieło sztuki. Sposób w jaki przechowywała swoje rzeczy związany był z jej potrzebą troszczenia się, miłością do rzeczy oraz z tym uczuciem, że nic w życiu nie jest nam dane na zawsze. Moja matka sprawiała, że prostota zaczęła mieć znaczenie sama w sobie.

Gdyby moja mama zobaczyła, że przenieśliśmy do muzeum jej szafę, zapewne powiedziałaby: “Zawsze wiedziałam, że jesteście stuknięci. Teraz mam na to dowód.”

Zależy mi na tym, by ludzie odeszli stąd z poczuciem, że mają możliwość tworzenia własnego życia. Chcę żeby zobaczyli to i pomyśleli – jest szansa abyśmy poukładali swoje życie tak jak chcemy, podobnie jak rzeczy w szafie. Takie przesłanie niesie siłę.”

Córka Sary Berman to Maira Kalman, ilustratorka, pisarka, autorka książek dla dzieci. Z jej twórczością można zapoznać się tutaj: http://www.mairakalman.com/

Więcej o wystawie można również przeczytać tutaj (teksty w języku angielskim):

Informacja na stronie muzeum: https://www.metmuseum.org/exhibitions/listings/2017/sara-berman-closet

Artykuł z New York Times: https://www.nytimes.com/2017/03/03/arts/design/inside-sara-bermans-closet-at-the-met-museum.html

Artykuł z anothermag: http://www.anothermag.com/fashion-beauty/10306/remembering-sara-berman-the-woman-who-always-wore-white

To miejsce przypomniało mi jeszcze ten wiersz. Na pewno każdemu znany.

Muzeum

Wisława Szymborska

Są talerze, ale nie ma apetytu.
Są obrączki, ale nie ma wzajemności
od co najmniej trzystu lat.
Jest wachlarz – gdzie rumieńce?
Są miecze – gdzie gniew?
I lutnia ani brzęknie o szarej godzinie.

Z braku wieczności zgromadzono
dziesięć tysięcy starych rzeczy.
Omszały woźny drzemie słodko
zwiesiwszy wąsy nad gablotką.

Metale, glina, piórko ptasie
cichutko tryumfują w czasie.
Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu.

Korona przeczekała głowę.
Przegrała dłoń do rękawicy.
Zwyciężył prawy but nad nogą.

Co do mnie, żyję, proszę wierzyć.
Mój wyścig z suknią nadał trwa.
A jaki ona upór ma!
A jakby ona chciała przeżyć!

 

Czy sztuka jest dla Ciebie ważna? Czy coś Cię ostatnio poruszyło? Jeśli masz ochotę, podziel się w komentarzu.

Marta Malarska-Walczak

 

Share

1 Comment

  1. Hania on Grudzień 1, 2017 at 8:00 pm

    Fajnie napisane, fajne przemyślenia, bliskie mi refleksje 🙂 dzięki 🙂

Leave a Reply Cancel Reply